niedziela, 8 stycznia 2017

Hygge, sposób na szczęście

Od jakiegoś czasu tu i tam wpada mi w oko takie dziwne słowo, tajemniczo brzmiące i jak je wymawiać? Hygge. W natłoku informacji, które czytam, a czytam dużo, przelatywało mi gdzieś. Więc wyśledziłam i dogłębnie badam. Dotarłam do najlepszego źródła informacji, a mianowicie książki Hygge. Klucz do szczęścia autorstwa Meika Wikinga. Polecam lekturę.


Hygge, to duńska filozofia i recepta na szczęście, które charakteryzuje się sztuką odnajdywania szczęścia w drobnych przyjemnościach. 
Z raportu ONZ World Happiness Index publikowanego od roku 2012, który obejmuje 157 krajów, wynika, że to Duńczycy są najszczęśliwszym narodem świata (wyniki z marca 2016). Polska w tym rankingu znalazła się na 57 miejscu. 
Duńczyków cieszą małe rzeczy, wynika to z ich niewielkich wymagań, cieszą się z tego co dostają. Proste? Nie mając bowiem wielkich oczekiwań wobec tego co robią i dostają, nie są narażeni na wielkie rozczarowania. Ich szczęście jest też oparte na poczuciu bezpieczeństwa. Kraj w którym nie ma klęsk żywiołowych, wojen czy innych masowych zagrożeń. Jedyne zmartwienie to pogoda ;)


Hygge opisywane jest jako uczucie szczęścia, komfortu, ciepła, bezpieczeństwa. To styl życia, który zawędrował także do Polski. Autor książki zachęca, aby każdy z nas odkrył co nam sprawia przyjemność oraz, aby pewne czynności stały się rytuałem. Mogą to być wspólne wyjścia z przyjaciółką, wspólne gotowanie, czytanie książki, leniwe godziny na nicnierobieniu, odpoczynek, gromadzenie energii. Hygge to także uporządkowana przestrzeń wokół nas. Pamiętajcie, że zaśmiecony, zagracony dom to zaśmiecona głowa. 


Polubiłam to hygge, aczkolwiek przez ostatni rok nie było ono mi dane w większym wymiarze. W tym roku zatrzymałam się. Zwolniłam, choć nie chciałam. Ale skoro już, to był czas na zastanowienie się. Zwolniłam. Pozbyłam się toksycznych osób z mojego otoczenia. Zaintrygowała mnie ta filozofia, wierzę, że to działa. Dlatego postanowiłam odnaleźć je dla siebie. 

Moje hygge to te momenty kiedy maluję meble, to chwile długiej pracy, skupienia, wyłączenia się z innych czynności. Moje rytuały to czytanie bajki dzieciom na dobranoc, co wieczór, nie ma to tamto. W zimowe dni, mroźne jak dziś, przesiadywanie w fotelu przed kominkiem trzymając stopy blisko szybki aż parzy, głupawo sprawdzając ile wytrzymam. Niedzielne naleśniki na śniadanie, które trwa w nieskończoność. 


Moje hygge to mój dom. Bezpieczne cztery ściany. Tu decyduję ja. Moja prywatna, osobista przestrzeń szczęścia, którą kreuję na własne potrzeby i nastroje. Jeśli ja i moja rodzina czujemy się tu szczęśliwi, to samo odczują obcy po przekroczeniu progu naszego domu.

Czy odkryliście swoje hygge? Jak wygląda? Co Wam daje szczęście? 

PS. Międzynarodowy Dzień Szczęścia przypada na 20 marca.

pozdrawiam 
W.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz