środa, 13 września 2017

Szuflandia w wydaniu vintage.

Wiecie już zapewne, że kocham vintage. Wszystko co vintage. Kilka ostatnich tygodni zajmowałam się dwiema damami. Komody maxi vintage. 
Wyjątkowe zlecenie, którego efekt końcowy zaskoczył nie tylko szczęśliwą posiadaczkę, ale robi wrażenie na każdym kto odwiedza mój Warsztat. 
Owe damy, to dwie komody z płyty wiórowej, jakieś lata siedemdziesiąte co najmniej, w całości zmalowane zieloną emalią. Łącznie czterdzieści szufladek i osiem zardzewiałych nóg. Jak się domyśliłam służyły ostatnio jako szuflandia w sklepie ogrodniczym, gdyż etykietki w badziewnym różu informują o kwiatach i nasionach. To tyle historii.


Zapadła decyzja o przekształceniu mebli w użytkowe komody salonowe na pograniczu vintage i loftowego klimatu. 
Szlifowanie starej zielonej farby z korpusów i czterdziestu szufladek było niemałym wyzwaniem!



Pod warstwą farby na szufladkach odkryłam piękne usłojenie, uznałam że trzeba je zachować i wyciągnąć na światło dzienne. Dobrałam bejcę, utrwalacze olejne, woski. Przedtem specjalną szpachlą zalepiłam i wyszlifowałam jedynie osiemdziesiąt dziurek po starych uchwytach.



Korpusy szafek oraz boki szuflad poszły w kredową czerń i zostały starannie kilkakrotnie zawoskowane i wypolerowane. 


Nóżki. Odbyły się różne próby odrdzewiania sposobami domowymi i marketowymi środkami. Efekt zerowy. Zdałam się na lakiernię proszkową, gdzie udałam się z prawie złomem i poprosiłam o pomoc. 


Wcześniej były już zakupione piękne uchwyty muszelkowe z okienkiem, czarniutkie i matowe. W takiej wersji zażyczyłam sobie mieć nóżki. Nogi z lakierni wyszły jak nowe z fabryki. Gładkie, matowe. Idealne. Stanowiły przepiękny komplet z uchwytami. 


Kiedy poskładam wszystko w całość i ustawiłam w moim świeżo wyremontowanym jeszcze pachnącym drewnem i nowością Warsztacie uznałam, że pasują tu idealnie. 


Ale przyjdzie mi się z nimi lada moment rozstać, gdyż właśnie wije się dla nich nowe gniazdko w stolicy. Póki co, każdego dnia cieszę oczy moimi damami. 






Zapraszam do mojego Warsztatu.

Do zobaczenia 
Wioletta