sobota, 28 stycznia 2017

Nowe farby pierwszy raz w Polsce

Moi drodzy, spieszę donieść tym, którzy jeszcze nie zauważyli na stronie internetowej czy Facebooku, że wprowadziłam do sprzedaży nowe farby kredowe. Prosto z Danii, krainy szczęśliwości i HYGGE.


VINTAGE PAINT od Jeanne d'Arc Living - farby kredowe, naturalne, na bazie wody, w pięknej palecie 36 barw. Absolutnie podkreślają styl vintage i nostalgiczne klimaty jak i nowoczesne stylizacje. 
Są do kupienia w  sklepie internetowym oraz stacjonarnym w Jazgarzewie. 


Jesteśmy już po pierwszych warsztatach z nowymi farbami. Fotorelacja wkrótce. Już znalazły pierwszych wielbicieli, co bardzo mnie cieszy. Mam nadzieję, że i Wam przypadną do gustu. Zapraszam  do odwiedzenia mojej Pracowni w Jazgarzewie. 

pozdrawiam
Wioletta





poniedziałek, 23 stycznia 2017

Wiklina na zioła i nie tylko

Mam słabość do wikliny. Kupuję coś, nawet drobnego, zawsze gdy spotkam choć mały straganik przy ulicy czy duży na targu. 
Kocham tę niekorowaną, z naturalnych gałązek, idealną do postawienia na tarasie, do choinki na święta i na jabłka.

Mam kosz z ogromnym uchem na drewno do kominka, na zabawki dla dzieci, na drobiazgi, do przechowywania, na fajne rzeczy w Pracowni. 

Lubię malować wiklinę. Małe koszyczki bielone na zioła wyglądają tak świeżo. Pastelowe barwy rozweselają.  

Poniżej kilka moich propozycji na białą wiklinę malowaną moją nową farbą kredową. A więcej szczegółów już wkrótce. 
Będą do kupienia w moim sklepie internetowym i stacjonarnym. 







Miłego tygodnia
Wioletta 



piątek, 20 stycznia 2017

Biureczko z magicznym schowkiem

Kocham takie starocie, które jedną nogą były na śmietniku albo u handlarza złomem. Taki nabytek ma jednak potencjał.
Nadstawka drewniana do maszyny do szycia z głębokim półokrągłym schowkiem na maszynę. Podstawa żeliwna po piaskowaniu i zabezpieczona farbą antykorozyjną. Teraz czarna. 


Ale pracy i kreatywności wymagała góra. Całość pomalowana farbą kredową w szaroniebieskim kolorze. Dużo przecierek i patyny do podkreślenia charakterności. 


Klapa na blacie otwiera się, można ją z boku zawiesić albo podeprzeć dodatkową żeliwną łapką, która wysuwa się spod krawędzi blatu. 



Odnowiłam fronciki szufladek aby zachować naturalny fornir, odrdzewiłam i zawoskowałam oryginalne uchwyty. 





Schowek jest bardzo pojemny, schowacie tam przybory do zadań specjalnych, książki, laptopa nawet. 


Jak ulał pasuje do niego krzesełko Thonet jak i krzesło art deco, świeżo tapicerowane naturalnym lnem. 
Już je kocham i ciężko będzie się rozstać. 



Mam jeszcze jedną taką perełkę, która czeka na swoją kolej. 

Miłego weekendu.
Wioletta


sobota, 14 stycznia 2017

Znajdź w sobie pasję

Uwielbiam mieć pasję. Od pasji zaczynam się uzależniać. Brak pasji u ludzi jest możliwy? Jest, uwierzcie mi, są tacy, którzy nie interesują się niczym, a tym bardziej nie mają pasji. Znam takie ów przypadki. Mają i owszem pewne rytuały, jak oglądanie filmów, pieczenie ciasta w niedzielę. Ale pasja to coś, co odrywa cię od rzeczywistości, wyrywa z rutyny i nudy dnia codziennego. Zajęcie nie musi być wykonywane rytualnie, systematycznie, ale tak, że gdy nadchodzi ten czas, ten moment to wiesz, że wszystko inne wtedy się nie liczy. Nie ma cię dla nikogo. Jakie pasje macie? Jazda konna, pływanie, jogging, ceramika, joga, rysunek, muzyka? Ok. Jest w czym wybierać. 


Skąd się biorą pasje? Uważam, że w pewnym sensie zależy to od tego czy już w dzieciństwie byliśmy zachęcani przez rodziców do robienia czegoś więcej niż nakazywała to szkoła. Niektórzy teraz przeginają, gdy dziecko ma czas wypełniony "pasjami" przez sześć dni w tygodniu. Powinniśmy zachęcać dzieci do odkrywania talentów, zainteresowań, pasji i marzeń. Nie ma się co łudzić, że niektóre talenty dzieci po nas odziedziczą w genach. Nie odziedziczą. Ale popracować nad dzieciakiem warto. 


Jak znaleźć pasję? Od zadania sobie pytania czy chcesz ją mieć. Czy czujesz, że czegoś nam w życiu brakuje, gdy czujemy jakąś pustkę, którą trzeba czymś wypełnić. Może właśnie pasją. Nie traktuj pasji jak zadania, obowiązku do wykonania. I nie szukaj na siłę, bo koledzy w pracy "coś" mają. Szukaj inspiracji w miejscach nieoczywistych dla ciebie. Nie chodzisz do muzeów? Do teatru też nie? To teraz idź. Po inspiracje. Potrzebujesz motywacji? Spotykaj się z ludźmi, którzy dobrze na ciebie działają, np. rozśmieszają cię, są wulkanami energii, intrygują, przerażają (w pozytywnym znaczeniu), mają nietypowe zainteresowania. Obserwuj.


Nigdy nie miałam z tym problemu. Ale raczej mieli z tym problem moi rodzice. To znaczy z nadmiarem moich zainteresowań i pasji. Tancerka, harcerka, krawcowa, szydełko, druty,  malowanie, pisanie, czytanie, języki, gotowanie, pieczenie, nauczanie, dekorowanie, meblowanie. Zamiłowanie do majsterkowania mam od zawsze. Mydło i powidło. Nic się nie zmieniło. Może poza harcerowaniem. 


Mimo takich doświadczeń nie przeszkadza mi to w próbowaniu nowych rzeczy i poszukiwaniu tego co może choć na chwilę dać mi szczęście, zachwycić, Uprzyjemnić życie. Od dwóch lat uczę się tapicerowania. To ciężka praca, ale stała się moją pasją. Dążę do tego aby się nauczyć konkretnych rzeczy, nie zamierzam zostać mistrzem tapicerstwa. Wiem co chcę z tym robić, jakie są moje granice i ten etap nauki szlifuję, by być jeszcze lepszą w tym co robię. I dumna ze swoich małych dzieł. 



Największą pasją są farby, malowanie mebli, zmiany, odnawianie, przerabianie. Do niektórych pasji wracam po latach. Z tęsknoty, dla urozmaicenia, z potrzeby. Taka potrzeba znowu się narodziła wraz z nowymi pomysłami dekoratorskimi. 


Odświeżyłam wiedzę o szydełkowaniu, nabyłam sznurek bawełniany i poszło. Taki drobiazg, a cieszy. Kocham to co robię. Zawsze. Nigdy się nie zmuszam. Wtedy mam najlepsze efekty, największą przyjemność. Dlatego mam teraz pracę, która jest moją pasją. I pomimo wielu niepowodzeń i kłód rzucanych pod nogi idę do przodu. Mam cel i mam pasję. 

Wioletta 
pasjonatka życia 

niedziela, 8 stycznia 2017

Hygge, sposób na szczęście

Od jakiegoś czasu tu i tam wpada mi w oko takie dziwne słowo, tajemniczo brzmiące i jak je wymawiać? Hygge. W natłoku informacji, które czytam, a czytam dużo, przelatywało mi gdzieś. Więc wyśledziłam i dogłębnie badam. Dotarłam do najlepszego źródła informacji, a mianowicie książki Hygge. Klucz do szczęścia autorstwa Meika Wikinga. Polecam lekturę.


Hygge, to duńska filozofia i recepta na szczęście, które charakteryzuje się sztuką odnajdywania szczęścia w drobnych przyjemnościach. 
Z raportu ONZ World Happiness Index publikowanego od roku 2012, który obejmuje 157 krajów, wynika, że to Duńczycy są najszczęśliwszym narodem świata (wyniki z marca 2016). Polska w tym rankingu znalazła się na 57 miejscu. 
Duńczyków cieszą małe rzeczy, wynika to z ich niewielkich wymagań, cieszą się z tego co dostają. Proste? Nie mając bowiem wielkich oczekiwań wobec tego co robią i dostają, nie są narażeni na wielkie rozczarowania. Ich szczęście jest też oparte na poczuciu bezpieczeństwa. Kraj w którym nie ma klęsk żywiołowych, wojen czy innych masowych zagrożeń. Jedyne zmartwienie to pogoda ;)


Hygge opisywane jest jako uczucie szczęścia, komfortu, ciepła, bezpieczeństwa. To styl życia, który zawędrował także do Polski. Autor książki zachęca, aby każdy z nas odkrył co nam sprawia przyjemność oraz, aby pewne czynności stały się rytuałem. Mogą to być wspólne wyjścia z przyjaciółką, wspólne gotowanie, czytanie książki, leniwe godziny na nicnierobieniu, odpoczynek, gromadzenie energii. Hygge to także uporządkowana przestrzeń wokół nas. Pamiętajcie, że zaśmiecony, zagracony dom to zaśmiecona głowa. 


Polubiłam to hygge, aczkolwiek przez ostatni rok nie było ono mi dane w większym wymiarze. W tym roku zatrzymałam się. Zwolniłam, choć nie chciałam. Ale skoro już, to był czas na zastanowienie się. Zwolniłam. Pozbyłam się toksycznych osób z mojego otoczenia. Zaintrygowała mnie ta filozofia, wierzę, że to działa. Dlatego postanowiłam odnaleźć je dla siebie. 

Moje hygge to te momenty kiedy maluję meble, to chwile długiej pracy, skupienia, wyłączenia się z innych czynności. Moje rytuały to czytanie bajki dzieciom na dobranoc, co wieczór, nie ma to tamto. W zimowe dni, mroźne jak dziś, przesiadywanie w fotelu przed kominkiem trzymając stopy blisko szybki aż parzy, głupawo sprawdzając ile wytrzymam. Niedzielne naleśniki na śniadanie, które trwa w nieskończoność. 


Moje hygge to mój dom. Bezpieczne cztery ściany. Tu decyduję ja. Moja prywatna, osobista przestrzeń szczęścia, którą kreuję na własne potrzeby i nastroje. Jeśli ja i moja rodzina czujemy się tu szczęśliwi, to samo odczują obcy po przekroczeniu progu naszego domu.

Czy odkryliście swoje hygge? Jak wygląda? Co Wam daje szczęście? 

PS. Międzynarodowy Dzień Szczęścia przypada na 20 marca.

pozdrawiam 
W.


poniedziałek, 2 stycznia 2017

Podsumowanie roku. Może być tylko lepiej.

Końcówka roku szalona. Szalona, jak każda, bo zakończona Sylwestrem, który huczny był tylko z perspektywy strzelających petard nad naszym domkiem. Oj bawią się ludziska na wioskach.
Z dzieciakami mieliśmy piękne widoki z okna. 
Życzenia. Spać. 
Żeby rano wstać o rok starszym. Niektórzy się cieszą. Ci młodsi :(


A co u mnie w ubiegłym roku się działo?
Działo. Wiosną twarda decyzja o przeprowadzce z miasta na wieś. A że wiosna majowa to była, okoliczności przeprowadzki umilała pogoda, zieleń budząca się do życia, zapachy, kolory, ptaszyny śpiewające. A potem to co lubię najbardziej czyli urządzanie. Mały szybki remoncik. I mój ukochany styl vintage wyglądający z każdego zakątka. Do tego w oryginale.

 

Miałam takie marzenie, żeby mieć Pracownię gdzieś na prowincji, w spokoju, z miejscem na warsztaty pod chmurką, takim dla każdego, ze swobodą bycia.


Potem nastał czas intensywnej pracy. Dużo projektów zrealizowanych, dużo zadowolonych klientów. Każdy nowy pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Się nie chwaląc. 


Jednocześnie poprowadziłam upragniony remont swojego domu. Ponieważ nie zabrakło w nim także moich farb, postanowiłam podzielić się z Wami moimi osobistymi zakątkami w serii postów Jak mieszka Pani od farb ... Będzie c.d.


Podjęłam się kolejnego nowego wyzwania. Trudnego, bo to ciężka fizyczna praca, ale także trudna, bo kryje tyle zagadnień do opanowania, wymaga cierpliwości. Złapałam bakcyla i poszło. Uwielbiam tapicerowanie. Moja nowa pasja. Nabyłam drogą kupna nieco sprzętu a'la professional. Do buczącego  w salonie,  co godzinę kompresora rodzina przyzwyczaiła się dość szybko. 
Pracy dużo, przyjemności jeszcze więcej. Ten cudny fotel wykonała moja współ-tapicerka Kalina ;) Już niedługo prezentacja moich dokonań.




Ale nie cały roczek było tak kolorowo i fajowo. Niestety przydarzyła się sytuacja mało a'la professional. Ach człowiek całe życie się uczy, z przerwami, dostając po dupie. Roztaczanie kolorowej wizji przyszłości i współpracy zakończyło się wielkim rozczarowaniem. Niestety niektórym pasja już nie wystarcza, a kasa przysłoniła właściwy cel. 

Mając jednak wielkie poczucie odpowiedzialności wobec klientów i zobowiązania postanowiłam jednak nie przejmować się tą ... hmm sytuacją? i działać dalej. Po swojemu, powolutku. Trzymając się powiedzenia, że KARMA wraca. Bo wraca.

A wracając do przyjemnych historii dzięki swojej pracy poznałam parę fajnych osób.  Z niektórymi połączyła mnie wspólna praca i pasja. 

Będę szczera: długo się wahałam czy napisać tego posta w takiej postaci. Zwłaszcza w tej części z goryczą współżycia biznesowego. Ale nie ma co się oszukiwać. Lajf is brutal. Nie ominęło i mnie. Do tej pory odkrywałam przed Wami tylko sprawy technicznie farbowe. A tu taki lajf. 
No i koniec na dziś. 

Jest nowy rok. Idzie nowe. Oby nie "ta" dobra zmiana, bo od niej mam jeszcze większe ciary.  

Ela, Kalina, Kasia, Maciejka, Beata, Dorota, Ulka. To moje nowe miłości i plany na ten rok.

do następnego
Wioletta